Draco
był ubrany w najbardziej gustowną szatę ze wszystkich szat, jakie
kiedykolwiek widziała. Włosy zaczesał elegancko do tyłu, a twarz
dokładnie ogolił (najbardziej podobał jej się z gładkim licem).
Patrzył na nią z miłością i uśmiechał się czule. W rękach
trzymał czerwoną różę i drogie wino.
–
Witaj, Hermiono Granger – rzekł po czym złożył na wierzchu jej
dłoni delikatny pocałunek. Zadrżała. – Przyjmij ten kwiat, jako
dowód mojej miłości do ciebie. – Wręczył jej różę.
–
Dziękuję – odparła, rumieniąc się.
–
Chodźmy, stolik już na nas czeka. – Draco ujął jej ramię i
ruszyli schodami do góry, prosto na szczyt Wieży Astronomicznej.
Zaniemówiła.
Wnętrze
Wieży Astronomicznej wyglądało inaczej niż wtedy, gdy była w nim
ostatni raz. Posadzka była usłana zielono-srebrnymi płatkami róż,
na środku stał stolik z czerwono-złotym obrusem, a w powietrzu
latała trójka małych, pulchnych aniołków. Każdy z nich miał na
sobie złoto-srebrną sukienkę i zielono-czerwony cylinder. Kolory
Gryffindoru i Slytherinu, dwóch nienawidzących się domów, zostały
połączone. Połączone jak serca Hermiony i Dracona.
–
Podoba ci się? – spytał Draco.
–
Wygląda niesamowicie – wyszeptała. – Ale nie pasuję do tego
miejsca – dodała smutno, zdając sobie sprawę z tego, że jest
ubrana w czarne szaty profesora Snape'a.
–
To da się naprawić – powiedział i pstryknął palcami.
Miejsce
szat zastąpiła sięgająca kostek suknia. Niezwykle piękna suknia.
Srebrna, delikatna i lekka, jakby stworzona z księżycowego blasku.
–
Wyglądasz w niej jak prawdziwa królewna – skomplementował ją
Draco. – Usiądźmy – zaproponował.
Podeszli
do stolika i Draco odsunął dla niej krzesło. Spoczęła na nim, a
Draco usiadł naprzeciw.
–
Napijesz się wina? – spytał.
Skinęła
głową i Draco rozlał wino do kieliszków.
–
Za nas – wzniósł toast.
Upili
kilka łyków napoju.
–
Na co masz ochotę, Hermiono? – spytał chwilę później Draco. –
Możesz wybrać dowolną potrawę – dodał.
Zamyśliła
się na chwilę. Mogłabym poprosić o homara, albo mięso z
pegaza, podobno jest bardzo drogie i dobre, ale...
–
Poproszę jajecznicę na bekonie – rzekła. Jajecznica na bekonie
była najlepszym wyborem.
Draco
przywołał dłonią jednego aniołka. Mała istotka podleciała do
nich i położyła na stoliku przed dziewczyną talerz z jajecznicą.
–
Ty nic nie jesz? – spytała zdziwiona.
–
Jestem na diecie. – Draco pokręcił głową.
Dziwne...
Draco i dieta? Przecież on ma wspaniałą sylwetkę, pomyślała. No
ale może Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać tego od niego
wymaga...
Odgoniła
niepotrzebne myśli i zaczęła konsumować jajecznicę. A Draco
patrzył na nią swoimi pięknymi, srebrnymi oczami.
–
Draco, ty mnie jeszcze kochasz? Po tym, co ci zrobiłam? – zapytała
nagle, przypominając sobie o zerwaniu.
Draco
spojrzał na nią gniewnie.
–
Nie. Nienawidzę cię! – krzyknął nieoczekiwanie i zerwał obrus
ze stołu. Talerzyk z jajecznicą, butelka wina i kieliszki spadły
na podłogę i się stłukły. – Jesteś płytką, nic nie wartą,
lecącą na pieniądze wywłoką! Zasłużyłaś na najgorsze!
Włosy
Dracona zaczęły rudzieć i chwilę później siedział przed nią
Ronald ze śliną cieknącą po brodzie. A potem Ron zmienił się w
Ginny, która wyznawała jej miłość, a Ginny zmieniła się w
McGonagall, mówiącą jej, że nie zdała do następnej klasy.
Gdzieś
w tle profesor Targaryen dosiadała konia, który miał skrzydła i
ogon smoka, a zakapturzona postać okładała Flitwicka pałką,
krzycząc: „Jesteś za stary na zabawy łajnobombami!”
Aniołki
zaczęły obrzucać ją łajnem.
–
Szlama! Szlama! Brudna szlama! – krzyczały głosem profesora
Snape'a.
Zerwała
się szybko z krzesła. Chciała uciec z wieży, ale drogę
zagrodzili jej Draco i Harry.
–
Miona, skoro nie chciałaś Dracona, to go sobie zabiorę, dobrze? –
spytał Harry i nie czekając na odpowiedź pocałował srebrnookiego
chłopaka w usta. Zaczęli całować się namiętnie i zdzierać z
siebie ubrania.
Nie
chciała na to patrzeć. Odwróciła się na pięcie i stanęła
twarzą w twarz z Luną Lovegood, trzymającą w dłoniach talerz, na
którym leżała ludzka stopa.
–
Jeśli tak bardzo lubisz mięso, to zjedz to! – wrzasnęła Luna. –
To stopa twojego ojca – dodała, uśmiechając się szaleńczo.
Hermiona
obudziła się z krzykiem.
***
–
Już nie mogę się doczekać zaklęć – szeptała podekscytowana
Hermiona, nakładając na talerz porcję warzywnej sałatki. Tego
dnia odpuściła sobie jakiekolwiek mięsa, bo nadal miała w pamięci
Lunę, podającą jej ludzką stopę. – Ciekawe czy Targaryen
naprawdę jest tak dziwna, jak mówią wszyscy.
–
Przesadzasz, Miona... – westchnął Harry.
Hermiona
spojrzała na niego wrogo. Pamiętała o jego pocałunku z Draconem.
Niby zdarzyło się to we śnie, ale co jeśli Harry naprawdę zechce
się z nim spotykać? Draco był przystojny, a Harry nie nie wyglądał
na zainteresowanego dziewczętami, które do niego zarywały... Co
jeśli podkochiwał się w Draconie?
Może
zapytam? Tak prosto z mostu.
–
Harry, mam pytanie, ale musisz być ze mną szczery... Naprawdę
szczery – zaczęła, próbując brzmieć spokojnie.
–
Pytaj śmiało – odparł Harry.
–
Podoba ci się Draco? – spytała.
Harry
zakrztusił się kawałkiem kotleta i poczerwieniał. Siedzący
niedaleko Seamus Finnigan i Dean Thomas zachichotali.
–
Oczywiście, że nie! – zawołał Harry. – Hermiono, jak ci to w
ogóle przyszło do głowy?!
–
Och, tak jakoś... – odparła zawstydzona. Jak mogłam
posądzić Harry'ego o zauroczenie Draconem? Przecież oni ledwo się
tolerują... I to tylko ze względu na mnie.
Po
obiedzie Hermiona w końcu doczekała się długo wyczekiwanej lekcji
zaklęć.
–
Jak już pewnie wszyscy wiecie, nazywam się Daenerys Targaryen –
zaczęła nowa nauczycielka. – Tymczasowo będę nauczać was
zaklęć, dopóki profesor Dumbledore nie znajdzie kogoś innego na
to miejsce. Hm, no to zaczynajmy. Otwórzcie książki na
trzydziestej drugiej stronie...
Profesor
Targaryen od poniedziałkowych zajęć z piątoklasistami nie
„ogarnęła tego jakoś”. Uczniowie wkuwali formułki zaklęć z
książek, ale nie wypowiadali ich na głos. Nauczycielka wpatrywała
się z nostalgią w obraz przedstawiający smoka (musiał zostać
zawieszony przez nią, bo wcześniej nie było go w sali) i za każdym
razem, kiedy ktoś ją pytał czy zaprezentuje jakieś zaklęcie
odpowiadała, że to zbyt niebezpieczne...
–
Targaryen nie potrafi czarować! – oznajmiła Hermiona po
zakończeniu lekcji. – Nie chce czarować, bo nie potrafi!
Harry
spojrzał na nią, jakby była szalona.
–
Miona... Nawet jeśli nie umiałaby czarować, to przecież my możemy
to robić. A Targaryen najwidoczniej nie chce, żebyśmy to robili –
powiedział. – Mi to bardziej przypomina metody Umbridge. Może
ministerstwo znowu coś sobie ubzdurało? Może...
–
Nie masz racji, Harry – przerwała mu Hermiona. – Nie chce,
żebyśmy czarowali, bo boi się, że dojdzie do jakiegoś wypadku, a
ona nie będzie potrafić temu zaradzić. No i pewnie nie chce, żeby
się wydało, iż nie potrafi używać różdżki, a praktyczne
zajęcia wymagałyby jakiejś prezentacji z jej strony...
–
Jesteś inteligentną dziewczyną, Miona. – Harry pokręcił głową.
– Nie mam pojęcia skąd ci takie głupoty przyszły do głowy.
***
Biegła
po błoniach w kostiumie złotego znicza.
–
Złap mnie, Draco! Złap mnie! – wołała radośnie do Ślizgona,
lecącego na miotle tuż nad ziemią. – Złap mnie, jeśli
potrafisz, najdroższy!
Draco
potrafił. Złapał ją niedaleko Zakazanego Lasu. Zeskoczył
zgrabnie z miotły i pocałował ją namiętnie w usta.
–
Idziemy tam – rozkazał, kiedy oderwał się od jej ust i machnął
ręką w kierunku lasu. Był taki dzielny!
Skinęła
głową, chwyciła jego dłoń i ruszyli w głąb puszczy.
–
Wiesz, przy tobie się nie boję tego miejsca – szepnęła, kiedy
las zgęstniał tak, że drzewa nie przepuszczały żadnego światła
i zrobiłoby się zupełnie ciemno, gdyby Draco nie błyszczał
srebrnym blaskiem, niczym księżyc.
Draco
spojrzał na nią smutno.
–
Niestety dalej nie mogę ci towarzyszyć – szepnął, a kilka
sekund później już go nie było. Zniknął. Tak po prostu, bez
żadnych efektów specjalnych.
Zadrżała
przerażona, gdy światło, które dawał Draco zniknęło i w lesie
zrobiło się całkiem ciemno. Na szczęście miała przy sobie
różdżkę.
– Lumos
– szepnęła i końcówka jej różdżki zapaliła się
niebieskim światłem. Niestety nie było tak jasne, jak księżycowy
blask Draco.
W
pierwszej chwili chciała zawrócić, ale coś nakazywało jej iść
dalej. Jakiś cichy szept, ulotny niczym szum liści.
Hermiono,
chodź do naaas. Chooodź do naaas. Chooodź...
I, z
mocno bijącym sercem, ruszyła przed siebie.
Po
kilkunastu metrach przedzierania się przez drzewa i krzaki, stanęła
na niewielkiej polance. To, co tam zobaczyła zmroziło jej krew w
żyłach.
Grupa
wampirów o czerwonych ślepiach zatapiała kły w szyjach jej
przyjaciół i znajomych. Ginny była blada, jak trup – być może
już wyssano z niej całą krew, Neville i Parvati głośno płakali,
a Harry ledwo oddychał. Po drugiej stronie polany gnijące, ale
wciąż się ruszające, ludzkie ciała rozrywały Lunę i Blaise'a
Zabiniego na strzępy. W powietrzu profesor Targaryen leciała na
smoku, który ział ogniem prosto na drzewa.
Drzewa
płonęły, ludzie krzyczeli, wampiry głośno się śmiały,
rozkładające się ożywione trupy charczały i mlaskały.
A
pośród tego wszystkiego Cedrik Diggory tańczył, śpiewając w
nieznanym jej języku.
Hermiona
– kolejną noc z rzędu – obudziła się głośno krzycząc.
edit "szeptała podjarana jak flota Stannisa Hermiona" :D Dalej słabo,a jeśli Harry kłamał w kwestii Drarry to zrobię sobie z ciebie buty.2/10 D: ~Limonka
OdpowiedzUsuńEj,ale zapomniałam wspomnieć że Hermiona nie może od razu tak na wszystko wpadać,musi MYŚLEĆ.O ludu,nawet na rozgryzienie Rity Skeeter potrzebowała więcej czasu :v
UsuńAle ważne że ty znasz flotę,ty opisujesz jej stany umysłu nie ona.
P.S - Zrób z Draco gdzieś-tam-w-przyszłości upośledzonego przez miłość (czytaj Hermionę)pastora,no i ogólnie no.Będzie ciekawiej.
Hermiona ma naprawdę dziwne sny ;o
OdpowiedzUsuńPowinna przestać ćpać to co ćpie wieczorem (z pewnością jajecznicę na bekonie z dodatkiem czegoś co powszechnie zwie się grzybkami halucynkami lub inną Herą, Koką, Haszem, albo NSD xd) i spokojnie się wyspać.
Nie ukrywajmy, ta ludzka stopa na talerzu i Luna z szaleństwem w oczach nie ma ujścia... nawet w tym opowiadaniu... choć cholera kto wie xd
I yhym... yhym Ginny wyznająca miłość Hermionie i Harry całujący się z Draco... to jest trudne do pojęcia zapewne nawet profesor Targaryen-Mam-Nadzieję-Że-Nie-Zrobisz-Z-Niej-Drugą-Umbridge... xd
W każdym razie, czekam na next xd
słaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaabeeeeeeee wypad z tym
OdpowiedzUsuńZaczynam powoli się bać o dalszy rozwój wydarzeń. Nie dlatego, że chodzi mi los o bohaterów, tylko o mój xd
OdpowiedzUsuńBy the way...
Mięso z pegaza?!