19 gru 2015

01. Rozstanie

– Nie możesz mnie zostawić – rzekł drżącym głosem Draco, patrząc w brązowe oczy swojej ukochanej. – Hermiono, nie możesz... Po prostu nie możesz...
– Draco, mój kochanku, tak mi przykro, ale to jedyna szansa. – Hermiona starała się patrzeć wszędzie, byleby nie w stalowe tęczówki Dracona. Wiedziała, że jeśli tylko w nie spojrzy, nie zrobi tego, co powinna zrobić już kilka tygodni temu.
– Szansa? Niby na co? Na twój romans ze Snape'em? – spytał chłopak, maskując ogarnięte smutkiem brzmienie swojego głosu porcją sarkazmu i ironii. – Bo chyba nie na naszą wspólną przyszłość, którą planowaliśmy! – zawołał gniewnie.
Hermiona uśmiechnęła się czule pod nosem. Draco potrafił być zmienny niczym pogoda jesienią, ale kochała go za to.
Nie. Nie kochała. Nie mogła. Musiała wyzbyć się uczuć do jasnowłosego Ślizgona dla jego dobra. Nie chciała pociągnąć go za sobą na dno.
– Draco, musimy się rozstać. Twój ojciec... Jeśli nasz romans się wyda, to będziesz skończony. On cię wydziedziczy – szepnęła Hermiona, spoglądając w końcu na ukochanego.
Skąpany w księżycowym blasku Draco wyglądał tak pięknie i tajemniczo. Kosmyki blond włosów opadały nieśmiało na jego arystokratyczne, dumne czoło. Jego przystojna twarz, wyglądająca niczym dzieło najwybitniejszego rzeźbiarza, nie wyrażała w tamtym momencie żadnych uczuć. Jedynie w przypominających srebrne tarcze księżyca oczach, Hermiona potrafiła dostrzec jakieś uczucia. I widziała w tych oczach miłość. I rozczarowanie. Rozczarowanie jej postępowaniem.
– Kocham cię, Miona – powiedział w końcu Draco. – Kocham tylko ciebie. Nie potrzebny mi majątek rodziny, nie potrzebne mi uznanie reszty Ślizgonów. Wystarczysz mi tylko ty.
Hermiona wbiła wzrok w swoje srebrne pantofle. Cóż za ironia. Srebrne pantofle, srebrne oczy i srebrny księżyc, który będzie świadkiem naszego rozstania, pomyślała.
– Ale ty mi nie wystarczasz, Malfoy – rzekła chłodnym, tak niepodobnym do niej głosem.
– Słucham? – Draco popatrzył na nią z niedowierzaniem.
– To co słyszysz, ślizgoński bawole. Nie wystarczasz mi – prychnęła z pogardą Gryfonka. – Właściwie to nawet mi się nie podobasz, nigdy nie podobałeś. Byłam z tobą dla zabawy. Chciałam sprawić, żebyś się we mnie zakochał, a potem cię zostawić. Porzucić za karę za te wszystkie okropne rzeczy, które wyrządziłeś mi i moim przyjaciołom. Nic dla mnie nie znaczysz, Malfoy. Zupełnie nic.
Draco otwierał i zamykał usta niczym ryba wyjęta z wody, a jego piękne oczy wyglądały, jak gdyby zaraz miały wypaść z oczodołów. Hermiona nigdy wcześniej nie widziała Dracona w takim stanie. I wolałaby nie widzieć, ale wiedziała, że było to konieczne. Inaczej na pewno nie odpuściłby łatwo.
– Malfoy, może wrócisz do lochów, gdzie twoje miejsce, co? – zapytała ostro Hermiona.
Draco nie odpowiedział, ale posłusznie opuścił pomieszczenie, zostawiając dziewczynę samą w Wieży Astronomicznej.
Hermiona oparła się o ścianę, by po chwili osunąć się po niej na podłogę. Podciągnęła kolana pod brodę i zacisnęła mocno oczy, próbując się nie rozpłakać. Nie wyszło, samotna łza spłynęła po policzku dziewczyny.

Obudził ją trzepot czyichś szat. Otworzyła powoli oczy i rozejrzała się wokół zaskoczona tym, że nadal znajduje się na szczycie Wieży Astronomicznej. Westchnęła głośno – zimna posadzka nie była najlepszym miejscem na drzemkę, teraz bolały ją wszystkie kości.
– Postąpiłaś właściwie, Granger – Hermiona usłyszała aksamitny głos Severusa Snape'a. No tak, jego obecność wyjaśniała trzepot szat, który ją zbudził.
Zerknęła niepewnie na nauczyciela eliksirów. Mężczyzna zmienił się przez te wakacje. Jakby... wyprzystojniał? Jego krucze włosy sięgające ramion, niegdyś tłuste, teraz wyglądały na niezwykle miękkie i zadbane, a ziemista cera zdawała się być... mniej ziemista?
– Wiem – rzekła posępnie Hermiona.
Bolało. Bolało jak cholera, ale Snape miał rację – postąpiła słusznie. Draco miał zadanie do wykonania i nie mogła go rozpraszać swoją obecnością. Wiedziała tylko tyle, że to, co musiał zrobić Draco było złe. Złe, ale konieczne, by mógł żyć – Severus powiadomił ją o tym na początku roku szkolnego, kiedy prosił, żeby zerwała ze swoim, już byłym, chłopakiem.
– Wstawaj, Granger, jest już po trzeciej. Odprowadzę cię do wieży, nie będziesz błąkać się po nocach sama – westchnął Snape, podając dłoń dziewczynie. Hermiona pochwyciła ją niepewnie i już po chwili stała na równych nogach.
Opuścili Wieżę Astronimiczną i szybkim tempem ruszyli w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Milczeli. Snape nie odzywał się wcale, a i Hermiona nie miała ochoty na pogawędki. Nie otrząsnęła się jeszcze po zerwaniu z Draconem. I wątpiła w to, że otrzęsie się szybko – miała wrażenie, jakby jej serce pękło na kawałki. Czuła, że znowu ściska ją w gardle. Och, tak bardzo starała się nie rozpłakać! Nie przy nauczycielu...
Zatrzymali się w końcu przed portretem Grubej Damy.
– „Ale nauczyłem się, że można żyć dalej, bez względu na to, jak niemożliwe się to wydaje, i że ból... łagodnieje. Nie mija całkowicie, lecz po pewnym czasie nie jest już taki dominujący” – rzekł nieoczekiwanie Snape, patrząc gdzieś ponad ramię Hermiony. – Słowa Nicholasa Sparksa. Jeszcze ich nie spisał.
Hermiona zamrugała oczami zdziwiona. Cóż to miało znaczyć? Severus Snape rzucający od tak cytatami? I o co chodziło z tym, że ten cały Nicholas Sparks jeszcze tego nie spisał? Snape był jasnowidzem?
– Dobranoc, Granger. – Snape skinął głową i odszedł, zostawiając Hermionę w towarzystwie Grubej Damy.
– Jajogłowy – Hermiona podała hasło i weszła do pokoju wspólnego. Ruszyła do dormitoriów dziewcząt, mając nadzieję, że uda jej się zasnąć.
***
Nie zasnęła. Wierciła się w łóżku przez ponad dwie godziny lecz w końcu, gdy zaczęła dochodzić szósta, zwlokła się z niego. Weszła do łazienki, wykonała poranne czynności, przebrała się w szkolne szaty i pomalowała lekko, by zamaskować oznaki zmęczenia. Hermiona nie chciała, żeby Draco zauważył w jak wielkiej rozsypce była. Wtedy domyśliłby się, że okłamywała go, mówiąc iż nic do niego nie czuje. Mogła mieć tylko nadzieję, że urażona duma Dracona sprawi, że ten ją zignoruje.
Hermiona wróciła z powrotem do dormitorium.
Lavender Brown i Parvati Patil – chociaż już obudzone – nadal leżały na swoich posłaniach. Fay Dunbar, jak zwykle zniknęła zanim wszystkie dziewczęta zdążyły się obudzić. Hermiona podejrzewała, że Fay wymknęła się z dormitorium, kiedy ona sama przewracała się z jednego boku na drugi.
– Cześć, dziewczyny – przywitała się ze współlokatorkami.
– Cześć, Miona – uśmiechnęła się Parvati.
Lavender spojrzała jedynie na Hermionę nienawistnie, nic nie mówiąc. Kiedy Hermiona zaczęła spotykać się z Draco, mocno pokłóciła się z Ronem i zerwała z nim przyjaźń na dobre. Brown była lojalna wobec rudzielca, z którym była w związku jakoś od połowy piątej klasy i wiedząc, że ten nienawidzi Hermiony – sama okazywała jej niechęć. Nie, Hermionie nie było z tego powodu przykro. Raczej bawiła ją ta sytuacja i współczuła Lavender tego, że nie potrafi mieć własnego zdania i zachowuje się w sposób w jaki jej „mężczyzna” oczekuje, żeby się zachowywała. To było żałosne. Hermiona nigdy by się tak Draco nie podporządkowała.
Draco. Wszystko sprowadzało się do Draco, a ona musiała o nim zapomnieć.
– Okey, to ja się zbieram – powiedziała Hermiona, zarzucając torbę na ramię i wychodząc z dormitorium.
Zastanawiała się przez chwilę czy nie poszukać Ginny. Opowiedziałaby przyjaciółce o zerwaniu z Draco, wypłakała się na ramieniu, wysłuchała słów pocieszenia... Może poczułaby się po tym chociaż odrobinę lepiej?
Hermiona już dotykała klamki do drzwi dormitorium dziewcząt z piątego roku, ale prędko cofnęła rękę. Nie mogła ciągle zadręczać Ginny swoimi problemami. Dziewczyna miała własne sprawy na głowie i – chociaż nie mówiła tego głośno – Hermiona była pewna, że nie ma ochoty wysłuchiwać jej ciągłego biadolenia. Już w zeszłym roku, kiedy Hermiona zerwała przyjaźń z Ronem, a jej związek z Draconem był jeszcze niepewny, Ginny poświęciła jej wystarczająco dużo swojego czasu. Tym razem Hermiona nie chciała zawracać jej głowy.
Zeszła schodami w dół, do pokoju wspólnego, i usiadła na kanapie przed kominkiem. Do śniadania została jeszcze niecała godzina, więc miała czas, by poczytać. Wyjęła z torby podręcznik z historii magii i zaczytała się w lekturze.
Czytanie o rebeliach goblinów skutecznie odciągnęło jej myśli od Draco, a czas jakby przyśpieszył i nim się obejrzała pokój wspólny napełnił się hordą Gryfonów. A później nawet nie zauważyła, jak wszyscy opuszczają pomieszczenie i dopiero wtedy, gdy pokój zupełnie opustoszał, zdała sobie sprawę z tego, że śniadanie już dawno się rozpoczęło.

Hermiona wbiegła do Wielkiej Sali, niemal potykając się o własne nogi. Zaklęła brzydko pod nosem, widząc jak uczniowie odrywają się od swoich talerzy i patrzą prosto na nią.
Nie patrz na stół Slytheriniu. Nie patrz na stół Slytherinu. – nakazywała sobie w myślach, podchodząc do stołu Gryfonów. Miała nadzieję, że Draco jej nie zauważył. Jeszcze pomyślałby, że przejęła się ich zerwaniem i to dlatego spóźniła się na śniadanie! I chociaż było w tym sporo prawdy, wiedziała, że on nie może się o tym dowiedzieć.
Usiadła pomiędzy Ginny a Neville'em, skinęła im krótko głową na przywitanie i nałożyła sobie porcję jajecznicy na talerz. Nie miała apetytu. Najchętniej zagłodziłaby się na śmierć, uprzednio głodząc Draco, by mogli istnieć długo i szczęśliwie w zaświatach. Bez Voldemorta i wojny, która – jak przeczuwali wszyscy – miała wkrótce nadejść.
– Hermiono, wszystko w porządku? – spytała nieoczekiwanie Ginny.
Widelec Hermiony zawisł w powietrzu.
– W jak najlepszym – odpowiedziała, przełykając głośno ślinę.
– Wyglądasz, jakby stado jednorożców po tobie przebiegło, ale w porządku, jeśli nie chcesz, to nie mów. – Ginny spojrzała na Hermionę z troską po czym założyła jej za ucho zabłąkany kosmyk włosów. – Ale wiedz, że jestem twoją przyjaciółką i zawsze chętnie cię wysłucham i, jeśli będę w stanie, pomogę. Wiesz gdzie mnie znaleźć, jeśli zmienisz zdanie i zechcesz mi powiedzieć o tym, co cię trapi.
Hermiona skinęła jedynie głową i wróciła do grzebania widelcem w jajecznicy.
– Hej, kto to jest? – zapytała nagle, wskazując głową na stół nauczycieli.
Dopiero teraz dostrzegła, że miejsce profesora Flitwicka zajmuje piękna, młoda kobieta o srebrzystobiałych włosach i fiołkowych oczach. Siedziała dumnie wyprostowana, w jej postawie Hermiona dostrzegała jakąś... moc? Potęgę? Wielkość? Nie potrafiła tego nazwać, ale kobieta przywodziła jej na myśl tajemniczą królową, pochodzącą z odległych krain.
– To Daenerys Targaryen, nowa nauczycielka zaklęć – wyjaśnił Neville.

8 komentarzy:

  1. Słabe. Pozdro dla tych, którym się to podoba, lol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje hejty nie robią na mnie wrażenia i będę rozwijał tę historię nadal. Nie myśl sobie, że przez Ciebie zrezygnuję z pisania, anonku.

      Usuń
    2. Czy ten osobnik, ma w ogóle jakieś konkretne argumenty, za uznaniem rozdziału jako "słaby".
      Czy też bardziej chodziło tu o coś... innego? ;/

      Usuń
  2. Okey.- Fajnie się czyta, porównania i ogólne dialogi.- udane! Trochę namieszane w uczuciach. Hermi, zakłamana po pas ( lubię to) i nie mam nic przeciwko. KURCZE DANKA! Chcę już czytać lekcje w jej wykonaniu (ale nadal szczerze wierzę, w to że powinna zostać nauczycielką ONMS! To by było epickie!). Błagaaam połącz mi tam Neville'a z Luną. Będzie odlot! <3
    Największym atutem jest ta oryginalność i się tego trzymaj. (ale utłukę za Ginny!) (PS: Czy mi się wydaje czy Ginny będzie podrywać Herm! o.O)
    OBY NIE xd

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Czekamy na ciąg dalszy. ~Niali Koroshitene

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaa czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się jakoś nie podoba.(to moje zdanie, nie żaden hejt) Pisz dalej bo naprawdę masz talent, Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem prosto z mostu: masz naprawdę interesujący i ekscentryczny pomysł na historię :) Już pierwszy rozdział czytało mi się przyjemnie, choć muszę się dopiero przyzwyczaić do tych "nowości" wprowadzonych tu przez Ciebie xd
    Jestem bardzo ciekawa zajęć prowadzonych przez Daenerys i ogólnie przedstawienia jej osoby przez Ciebie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń